Pokażę Wam kilka zdjęć z mojej wizyty. Fotografie są bardzo różnej jakości, ale moim celem jest tylko rozbudzić Wasze apetyty, a nie zachwycać techniką fotografowania ;) wybrałam zaledwie kilkanaście z tej całej masy, którą napstrykałam.
Najbardziej podobał mi się Dom Brownstone. Zrobiłam zdjęcie z każdej strony ;) domek pochodzi z lat 30 ubiegłego wieku, z USA i wykonał go farmer dla swojej wnuczki. Bardzo rozczulają mnie te historie. Pomyślcie tylko ile wysiłku i pracy musiał włożyć ten człowiek, aby stworzyć takie cudo dla osoby, którą kochał...
Oryginalne mebelki niestety się nie zachowały. Domek urządzono replikami, które mają oddawać mieszczański charakter wnętrza.
Tu już widzimy Edwardiański Salon Ślubny, który powstał około 1900 r. Bogactwo detali zachwyca.
Jednym z eksponatów, który bardzo mi się spodobał jest Domek Zielarki, urządzony ponad pół wieku temu w starej obudowie radia. Podoba mi się tematyka, kolorystyka, no i lubię takie pomysłowe wykorzystanie starych sprzętów do zrobienia czegoś nowego.
I znów ktoś wpadł na ciekawy pomysł i urządził w starej szafce - apteczce Szpitalik Francuski. Data powstania to ok. 1910 r. czyli ponad wiek temu!
Ciekawym punktem zwiedzania jest salka z zabawkami sakralnymi. Podobno były dość popularne w Europie na przełomie XIX i XX wieku. Zabawki te miały służyć wprowadzaniu dzieci w obrzędowość religijną i rozwijać ich duchowość. Pokazuję Wam zaledwie dwa z eksponatów zgromadzonych w tej sali. Te zabawki bardzo mi się podobały, choć rozumiem, że w XXI wieku raczej nie było by na nie zbyt wielkiego popytu ;)
I na koniec, również z sali z sakraliami, mała ciekawostka. W jednej z gablot zobaczyłam lalki przedstawiające scenę filipińskiego ślubu. Obok zamieszczam fotografię mojej Philippines Barbie, jej strój i ubranko laleczki-druhny są prawie identyczne.
Zakochałam się w tych miniaturowych wnętrzach, zwiedzanie muzeum było dla mnie bardzo inspirujące. Od razu zamarzyłam o stworzeniu malutkiego wnętrza, mniejszego nawet niż dla lalek Barbie i zdradzę Wam, że pracuję teraz nad pokoikiem, w którym zamieszka specjalnie w tym celu zakupiona laleczka Chelsea. Efektami pochwalę się niebawem :)
Dzięki za wycieczkę. Od dawna wybieram się do Warszawy i ciągle coś staje na przeszkodzie. Może latem mi się uda. :) Dioramy z dewocjonaliami zrobiły na mnie duże wrażenie. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko ja lubię dewocjonalia :)
UsuńMam w planach odwiedziny w muzeum. Może się kiedyś uda! Dzięki za relację! Cudne fotki!
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam :)
UsuńSuper fotki. Chętnie zobaczyłabym to wszystko na żywo.
OdpowiedzUsuńA jest co oglądać :)
UsuńJakie cuda! Przepiękne! Szpital bardzo mi się spodobał, ale chyba najbardziej zachwyciła mnie łazienka i ta wanna i toaleta z ceramiki. Zdumiewa fakt, że te domki przetrwały tyle lat!
OdpowiedzUsuńTak, pomyśleć, że dzieci, dla których te cuda powstały już dawno nie ma, a ich zabawki nadal cieszą kolejne pokolenia ludzi.
UsuńWspaniałe! Muszę koniecznie się tam kiedyś wybrać. :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu u mnie też była przez chwilę wystawa z domkami dla lalek, ale chyba eksponaty były inne. Niemniej jednak też byłam zachwycona. :)
dziekuję za fotorelację!!!
OdpowiedzUsuń